Ochre Pits

Rano wstaliśmy trochę obolali po wczorajszych spacerkach, ale nie było tragicznie źle. Paulina cieszyła się, że nie spaliśmy w namiocie, bo w nocy było słychać wycie psów Dingo. Zjedliśmy śniadanie i Ruszyliśmy na Mereni Loop. Ponieważ droga wiodła przez tereny aborygeńskie musieliśmy kupić na stacji benzynowej pozwolenie za $5. Droga była uszkodzona i wymyta, w kilku miejscach głęboko, po niedawnych deszczach, ale była przejezdna. Wiodła ona niedaleko pustyni więc sądziliśmy, że skoro jesteśmy w Czerwonym Centrum to wszystko będzie czerwono – brązowe i spalone słońcem. Z powodów niespodziewanych opadów o tej porze roku wszystko było tu zielone. Droga była bardzo przyjemna z pięknymi widokami. Dalej postanowiliśmy pojechać w stronę Alice Springs do Hermannsburg (była to niemiecka osada luterańska) i odbić tam na Palm Valey (park narodowy w którym rosną rzadkiej odmiany palmy). Niestety droga była zamknięta, ponieważ płynąca niedaleko rzeka Finke zniszczyła drogę dojazdową. Musieliśmy więc cofnąć się kawałek na zachód do Larapinta Track (biegnie on wzdłuż południowej strony MacDonnell Ranges i jest tam sporo ciekawych miejsc do zobaczenia). Po drodze widzieliśmy bardzo ładne wąwozy, przełomy i oczka wodne. Sceneria we wszystkich tych miejscach była piękna. Niestety z racji tego że rzeki tu płynące ciągle miały dużo wody nie mogliśmy dojść do wszystkich ciekawych miejsc. Pod wieczór dojechaliśmy do miejsca o nazwie Ochre Pits. Tutaj Aborygeni wydobywali ochrę, którą używali jako barwnika do malowania ciał podczas różnych ceremonii i do malunków skalnych. Ponieważ robiło się już ciemno, postanowiliśmy przespać się tutaj na parkingu.

Zdjęcia (36)

Komentarze (0)