Adelaide

Od początku było ciężko zapalić samochód, szczególnie rano. Długo się dławił, od silnika dobiegały stuki, generalnie nie brzmiało to za dobrze. Dzisiaj rano nie mogliśmy go odpalić przez jakieś 10 minut. W końcu się udało więc ruszyliśmy w drogę. Na dzisiaj mieliśmy zaplanowany dojazd do Flinders Ranges (pasmo górskie). Po drodze zahaczyliśmy o Broken Hill, wokół którego znajdują się jedna z największych złóż rudy cynku i ołowiu. Dojeżdżając do miasta mijaliśmy gigantyczne kopalnie odkrywkowe. W samym mieście nie było nic ciekawego. Za Broken Hill leży mała miejscowość Silverton do której podjechaliśmy (według spisu ludności z 2006 na stałe mieszka tu 89 ludzi). Zabudowa przypomina trochę tę z westernowych miasteczek, no i wszędzie pełno much... Objechaliśmy miasteczko i wróciliśmy do Broken Hill i dalej w stronę Flinders Ranges. Po drodze samochód zaczął wydawać dziwne dźwięki. Stwierdziliśmy że porzucimy plan Marka (niestety) bo nie wiemy jak daleko uda nam się tym samochodem dojechać. Postanowiliśmy więc że odbijemy do Adelaidy, która nie była daleko, a była największym miastem skąd powinno nam się udać wynająć jakiś samochód i jechać dalej na północ do Uluru i Alice Springs. Do Adelaidy dojechaliśmy pod wieczór. Udało nam się znaleźć jakieś złomowisko (ponieważ jest niedziela, wszystko zamknięte, więc przyjedziemy tu jutro rano) i pole namiotowe na obrzeżach miasta. Zameldowaliśmy się, rozbiliśmy namiot, poszliśmy wziąć prysznic (NARESZCIE MOŻNA ZMYĆ Z SIEBIE KURZ), zrobiliśmy obiad i poszliśmy spać . Jutro będziemy szukać samochodu.

Zdjęcia (11)

Komentarze (0)