Rano wstaliśmy około 7. Na śniadanie zostaliśmy zaproszeni do domu syna wodza wioski. Tam przy tradycyjnym, okrągłym, niskim, bambusowym stole usiedliśmy w kółko i posililiśmy się. Dostaliśmy kleisty ryż (nieodzowny składnik każdego posiłku i Lao Lao), jakieś zielsko w zupie, jakiś starty i ugotowany słodki ziemniak, prażone orzechy ziemne, smażone kawałki wieprzowiny i pastę z chili. My przynieśliśmy jeszcze ze sobą jakieś krakersy i owsiankę instant. Lokalsi po spróbowaniu pokiwali bez przekonania głową, powiedzieli, że dobre i powrócili do jedzenia swoich rzeczy. Po śniadaniu Nok zaczęła się żegnać z mieszkańcami wioski. Jak już prawie z niej wyjeżdżaliśmy, poprosiła kierowcę żeby się zatrzymał. Wysiedliśmy więc i okazało się, że będziemy mieć okazję dosiąść bawoła!!! Była przy tym kupa śmiechu. Generalnie jest strasznie niewygodnie i trudno utrzymać równowagę bo skóra na grzbiecie bawoła się rusza. Andrzejowi było trochę łatwiej, bo mógł podpierać się nogami ;) W drodze powrotnej do Boun Tai zatrzymaliśmy się jeszcze w kilku szkołach. Ostatnia, którą odwiedziliśmy była bardzo uboga. Budynek to w sumie drewniany, zadaszony szałas. Ławki były sklecone z gałęzi i desek. Nok powiedziała, że w tej szkole jest w sumie najgorsza sytuacja, bo wioska nie współpracuje razem i nauczyciele często się zmieniają i nie chcą tutaj pracować. Generalnie pensja nauczyciela jest bardzo niska i ledwo wystarcza na utrzymanie się, dlatego co środę ludzie z wioski się zbierają i dają im jedzenia na cały tydzień. Wczesnym popołudniem przyjechaliśmy do Boun Tai i poszliśmy na lunch. Po powrocie do domu poszliśmy na drzemkę. Wieczorem Nok i jej koleżanka znowu ugotowały nam obiad (smażony makaron z warzywami w jakimś smacznym sosie). Później gaworzyliśmy sobie jeszcze długo. W nocy tradycyjnie grasowały szczury. Tak jak wcześniej obyło się bez szkód, ostatniej nocy nadgryzły nam trochę mały plecak i zaczęły się dobierać do ususzonych papryczek chili i do pasty do zębów (niestety nie wiemy w jakiej kolejności, ale mamy nadzieję, ze im porządnie dupska przepali po papryczkach).