Miejsce, które wybraliśmy jest na północy wyspy i nie jest tak bardzo turystyczne jak zachodnia część. Tam podobno są znacznie lepsze plaże, ale te tutaj też nie są złe. Następne dwa dni spędziliśmy na spacerach po okolicy, na wylegiwaniu się na plaży i unikaniu deszczu (przynajmniej raz dziennie porządnie lało, w końcu jest pora deszczowa). Stołowaliśmy się w lokalnych, przydrożnych knajpkach, gdzie jedzenie jest bardzo tanie i bardzo smaczne. Miska rosołu z makaronem, jakimś tutejszym zielskiem i mięsem kosztuje 40 baht, czyli 4 złote. Zupę można sobie samemu doprawić zmielonymi orzechami ziemnymi, białym pieprzem, sosem rybnym, cukrem i papryczkami chilli w różnej postaci i o różnym natężeniu ostrości. W Tajlandii używa się dużo cukru i sosu rybnego do gotowania. Nawet tutejsze sosy curry są bardziej słodkie niż te, które próbowaliśmy do tej pory w Malezji. W południowej części Zatoki Tajlandzkiej najpopularniejsze są trzy wyspy, Koh Samui (na niej jesteśmy), Koh Pha-Ngan i Koh Tao. Koh Pha-Ngan jest znana z imprez plażowych przy pełni księżyca. Nas jakoś ta wizja specjalnie nie ciągnęła, więc postanowiliśmy tą wyspę pominąć i od razu dostać się na Koh Tao.