Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    13-16 Lipiec, Brunei
Zwiń mapę
2010
13
lip

13-16 Lipiec, Brunei

 
Brunei
Brunei, Bandar Seri Begawan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 55390 km
 
Rano, po szybkim śniadaniu, Jaco i Juli odwieźli nas do portu skąd odpływał prom do Brunei, z przesiadką na wyspie Labuan (w sumie zapłaciliśmy za niego 56 ringit od osoby, dla porównania samolot kosztuje około 110 ringit od osoby). Do Brunei dopłynęliśmy około 15. Prom przypłynął do miejscowości Muara, skąd czekała nas jeszcze podróż autobusem do Bandar (1 brunejski dolar - B$ - od osoby). Z dworca w centrum przeszliśmy pieszo do Hotelu Jubilee, w którym Amir zarezerwował nam pokój (sądziliśmy, że będziemy spać u niego w domu, ale później okazało się, że ma akurat remont w domu) i w dodatku za niego zapłacił!!! Po pracy, wieczorem Amir przyjechał po nas i pojechaliśmy na obiad. Przed wejściem do knajpy, przy stoliku siedziała jakaś grupka facetów w strojach kolarskich. Amir podszedł do nich i przywitał się z każdym z nich z osobna. Później powiedział nam, że był tam między innymi minister komunikacji (nieźle się zaczyna, ciekawe kogo poznamy później). Przy rozmowach czas zleciał nam bardzo szybko. Ponieważ Amir pracuje w jakiejś rządowej instytucji wypytywaliśmy go o sytuację w Brunei, plany rozwoju, itp. Paulina miała również okazję dowiedzieć się jak tutaj sprawa wygląda z odnawialnymi źródłami energii (generalnie rozmowy po fachu – Amir studiował razem z nią w Edynburgu). Nasze rozmowy były co chwilę przerywane przez dzwoniący telefon Amira. Był to jego 5letni syn, który bardzo się niecierpliwił gdzie jest ojciec (gorzej jak stara :) Niestety nie poznaliśmy żony Amira, która była akurat na szkoleniu w Holandii (pracuje ona dla Shell’a). Po 23 Amir odstawił nas do hotelu i umówiliśmy się na jutro.
Następnego dnia poszliśmy do muzeum w którym wystawione są niektóre z podarków które otrzymał Sułtan podczas ceremonii koronacyjnej, rocznic ślubu i urodzin. Były też wystawione pojazdy, w których Sułtan był przewożony podczas ceremonii koronacyjnej (były one ciągnięte przez podwładnych). Najciekawsze z tego wszystkiego były insygnia królewskie i przedmioty używane podczas koronacji, w tym złota ręka na której Sułtan opierał swój podbródek. Wieczorem znowu spotkaliśmy się z Amirem. Tym razem wziął on nas do restauracji w Hotelu Empire (podobno jest to jeden z najdroższych hoteli jakie wybudowano, kosztował on ponad miliard dolarów amerykańskich). Tam trafiliśmy akurat na bufet, co specjalnie nam nie przeszkadzało bo mogliśmy spróbować różne, smaczne potrawy. W połowie naszego obiadu, Amir nagle zerwał się z siedzenia i stanął prawie na baczność. Okazało się, że przechodził koło nas minister energii. Podszedł on do nas, uścisnęliśmy sobie ręce i zamieniliśmy kilka słów. Po tym niespodziewanym spotkaniu powróciliśmy do ciekawszych rzeczy. Paulina bardzo upodobała sobie sekcję z deserami, w której była częstym gościem. Pod koniec obiadu minister znowu nas odwiedził. Tym razem spytał się skąd jesteśmy i skąd znamy Amira. Paulina powiedziała, ze studiowała razem z nim w Edynburgu. W tedy minister spytał się Amira co studiował. Bardzo się zdumiał kiedy się dowiedział, że ma on MSc w energii i powiedział, że musi go przenieść z tego departamentu w którym jest do siebie, bo potrzebuje ludzi z takim wykształceniem i doświadczeniem. Po tej całej rozmowie Amir nie specjalnie wiedział czego się spodziewać. Czy minister mówił serio, czy była to tylko niezobowiązująca rozmowa. Dowiedzieliśmy się też że wcześniej pracował on w wywiadzie i jest lekkim pracoholikiem. Jest też bardzo konkretny i wszystko musi być pod linijkę. Amir mówił, że byłby to dla niego dobry ruch przenieść się, ale wie też że będzie musiał pracować na pełnych obrotach i na 110% swoich możliwości (co niestety może się odbić na życiu rodzinnym). NIe pozostaje nic innego jak poczekać jak się sytuacja rozwinie. Jak kończyliśmy obiad , byliśmy jedynymi gośćmi w restauracji. Obsługa spytała się nas czy będziemy coś jeszcze brać z bufetu, bo będą sprzątać. Oczy i kubki smakowe domagały się jeszcze trochę łakoci, ale żołądek dawał znać, że ma już dosyć, więc musieliśmy podziękować. Amir nie pozwolił nam zapłacić, mimo naszego nalegania. Powiedział, że jesteśmy jego gośćmi i koniec. Potoczyliśmy się więc do samochodu.
W czwartek przypadały urodziny sułtana. Rano o 6.30 zaczynała się parada ulicami miasta, po której były jakieś przemówienia na placu i defilada wojskowa (siły zbrojne Brunei nie są zbyt liczne biorąc pod uwagę, że populacja tego kraju to niecałe 400 tyś mieszkańców). Mimo szczerych chęci nie zwlekliśmy się z łóżka tak wcześnie. W sumie to też dobrze bo mogliśmy oglądnąć uroczystości w telewizji i chyba w sumie widzieliśmy więcej niż byśmy mieli stać w tym tłumie i w pełnym słońcu. Dzisiaj nie zobaczymy się z Amirem, ponieważ musiał on uczestniczyć w uroczystościach, włączając w to wieczorny bankiet w pałacu Sułtana. Ponieważ nie było specjalnie co robić poszwędaliśmy się po centrum, poszliśmy na obiad (niestety nie tak wykwintny jak wczoraj) i wieczorem poszliśmy spać.
W piątek przedpołudnie było równie leniwe jak poprzednie. Po południu około 17 Spotkaliśmy się z Amirem. Pojechaliśmy najpierw do parku rozrywki niedaleko Bandar. Został on wybudowany przez jednego z braci Sułtana i był darem dla Brunejczyków. Jednak od kilku lat spora część kolejek jest nieczynna i nie specjalnie wiadomo kiedy zostaną one na nowo uruchomione. Później pojechaliśmy ponownie do hotelu Empire na obiad. Tym razem poszliśmy do innej restauracji, w której był akurat bufet z owocami morza. Chyba nie trudno się domyśleć, że tutaj też się objedliśmy do oporu (dawno nie mieliśmy takiej wyżerki). Tutaj też ponownie spotkaliśmy ministra energii, który sam do nas dwukrotnie podchodził i zagadywał. Powiedział nam też, że jak przyjedziemy do Brunei następnym razem to mamy się z nim skontaktować. Natomiast do Amira powiedział, że będą musieli porozmawiać, więc nie wykluczone, że Amir zmieni stanowisko. No ale lepiej nie zapeszać. Po obiedzie pojechaliśmy z powrotem do hotelu i poszliśmy spać. Jutro już jedziemy do Miri w Sarawak, drugim, malezyjskim stanie na Borneo.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Ma
Ma - 2010-07-25 22:18
Paula, nawet w takim zakątku świata masz znajomych ze studiów!
Ciekawe co byś zrobiła gdyby minister Tobie zaproponował pracę???
Zobaczymy co wyniknie z tych obietnic dla Amira? I czy będzie to dla Niego korzystne!
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże