Kota Kinabalu

Dzisiaj lecimy na Borneo. Rano wstaliśmy dość wcześnie bo musieliśmy dojechać na lotnisko Clark, które jest dwie godziny drogi autobusem z Manili. Po szybkim śniadaniu pożegnaliśmy się z Nancy i pojechaliśmy na przystanek. Tam, chyba ktoś z obsługi powiedział, że nie ma autobusu o 10 (nim chcieliśmy jechać) i że następny będzie o 12. Nie pozostało nam więc nic innego jak siedzieć i czekać. Po 10 minutach podjechał jakiś autobus i okazało się że to ten którym chcieliśmy jechać (hhhmmm dziwna organizacja). Autobus kosztuje 300 peso. Na miejsce dojechaliśmy jakoś po 12. Po odprawie trzeba jeszcze zapłacić osobną opłatę lotniskową (600 peso), która nie jest wliczona w bilet. Do Kota Kinabalu dolecieliśmy około 18. Na 19 byliśmy umówieni z Johnem u którego będziemy spać przez koleje 3 dni. Z lotniska pojechaliśmy na obiad do knajpy. Tam spotkaliśmy się jeszcze z dwójką znajomych Johna, dziewczyną z Malezji i Chłopakiem z Południowej Afryki. Razem zjedliśmy bardzo dobry obiad (był trochę pikantny, ale do przejścia). Później doszło jeszcze dwóch kolesi więc zmieniliśmy knajpę. W bardzo miłym towarzystwie i piwku zleciało nam do północy, kiedy to pojechaliśmy z Johnem do domu (John idzie jutro do pracy).

Komentarze (0)