Rano obudziliśmy się zlani potem (nie mamy wiatraka w pokoju) więc musiało być dość późno (pewnie po 9). Wzięliśmy zimny prysznic i zjedliśmy śniadanko. Później poszliśmy co budynku marketu sprawdzić czy internet dzisiaj działa. Pan pokręcił głową, że nie, ale powiedział nam żebyśmy spróbowali w college’u. Poszliśmy tam, ale w połowie drogi zawróciliśmy (był straszny skwar, a my nie wzięliśmy ze sobą nic do picia). Wróciliśmy więc do pokoju. Cały czas czekaliśmy też czy ktoś nowy przyjedzie do ośrodka, żebyśmy mogli pojechać jutro zobaczyć delfiny. Popołudniu poszliśmy zwiedzić fort. W środku z zachowanych budynków jest tylko mały kościół. W sumie nic specjalnego, ale z góry były ładne widoki. Z fortu postanowiliśmy zrobić jeszcze jedno podejście i spróbować dotrzeć do college’u. Jak tylko wyszliśmy z fortu zaczęło lać. Cofnęliśmy się więc do bramy żeby przeczekać. Jak przestało padać wyszliśmy na główną ulicę i złapaliśmy tricykla, którym podjechaliśmy do samego college’u. Tam okazało się, że owszem mają internet, ale dopiero po 18 kiedy to włączą prąd :/ Nie chciało nam się czekać godziny, wróciliśmy więc piechotą do pokoju i poszliśmy na obiad. Dzisiaj zamówiliśmy sobie makaron z sosem Carbonara dla odmiany (w sumie przez cały czas jak jesteśmy na Filipinach to jemy ryż). Obiad był równie smaczny jak poprzednie. Po obiedzie już nam się nie chciało znowu iść do college’u (jutro też jest dzień). W recepcji spytaliśmy czy ktoś nowy dojechał. Niestety nie. Nie pozostało nam nic innego jak wynająć łódkę tylko dla nas dwojga. Pani w recepcji powiedziała, że zorganizuje dla nas tricykla, który zabierze nas do Malampaya Sound. Tam kierowca zorganizuje dla nas łódkę. Najlepiej jak łódką wypłyniemy o świcie, wtedy będziemy mieli największe szanse, że zobaczymy delfiny. Jutro czeka nas więc wczesna pobudka, bo tricykl przyjedzie po nas o 5 :/. Nie kusiliśmy więc za długo i poszliśmy wcześnie spać.