Rano wzięliśmy tricykla na dworzec autobusowy, który leży na obrzeżach Puerto i o 9 wyruszyliśmy do Sabang. Na miejsce dojechaliśmy około 13. Po drodze Palawan zaczął nam się coraz bardziej podobać. Może dlatego że przypominał nam trochę Vanuatu. Po drodze były bardzo ładne widoki. Na zakwaterowanie już wcześniej wybraliśmy sobie Dab Dab huts i tam też poszliśmy. Po targach dostaliśmy bardzo ładny domek, z werandą i hamakiem za 350 peso za dzień. Zrzuciliśmy plecaki i poszliśmy od razu do informacji turystycznej zapłacić za wejście do Parku Narodowego gdzie znajduje się podziemna rzeka którą można swobodnie podróżować (podobno najdłuższa taka na świecie, ma 8 km). Na dworze był straszny skwar, więc do informacji dotarliśmy cali mokrzy. W informacji zapłaciliśmy 200 peso od osoby, w co wliczona jest łódka z przewodnikiem. Do podziemnej rzeki można dostać się łódką którą trzeba wynająć za 600 peso (można ją dzielić z max 6 osobami) lub przejść się 5,3 km szlakiem przez dżunglę (w sumie są dwa szlaki, ale jeden jest zamknięty). Pani wypisała nam pozwolenie na wstęp do parku. Podziękowaliśmy jej za informacje i poszliśmy do sklepu kupić wodę i jakieś owoce. Kupiliśmy też spiralki przeciw komarom, bo strasznie cięły na naszej werandzie (domek był na skraju dżungli więc było dość wilgotno, idealnie dla tych małych krwiopijców). Wróciliśmy do domku (na spacer było za gorąco), zapaliliśmy dwie spiralki i zalegliśmy na werandzie. Popołudniu trochę popadało, ale specjalnie się nie ochłodziło. Około 18 poszliśmy na obiad. Andrzej zamówił pyszną grillowaną rybę, a Paulina warzywne w świeżym mleczku kokosowym. Wszystko było świeże i smaczne. W czasie obiadu, na pobliskim krzaku, który miał kwiaty podobne do surfinii, Andrzej wypatrzył kolibra. Najpierw skakał po gałęziach, a potem charakterystycznie zawisał w powietrzu przed kwiatami. Gapiliśmy się na niego, do czasu aż odleciał. Po obiedzie wróciliśmy do domku (w czasie jak jedliśmy obiad załączyli generator, więc mieliśmy światło w domku). Od popołudnia na głównym nabrzeżu była jakaś impreza, ktoś przemawiał, były jakieś konkursy i głośna muzyka. Na szczęście skończyli przed 22 więc dało radę zasnąć.