Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    Evergreen Bungalow
Zwiń mapę
2010
17
kwi

Evergreen Bungalow

 
Vanuatu
Vanuatu, White Grass Plains
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 38893 km
 
Byliśmy niewyspani, trochę przemoczeni (rzeczy mieliśmy suche, tylko członki które wystawały za poncho były mokre) i głodni. Na szczęście zostało nam trochę bananów więc mogliśmy się posilić. Nad ranem przestało padać, ale nie była to zbyt wielka pociecha bo z dachu ciągle kapało i na pokładzie było pełno wody. Andrzej podjął też odważną decyzję i poszedł skorzystać z toalety. Trzeba było do niej zejść na pokład niżej i przejść kawałek wąskim przejściem. Po prawej były drzwi, a po lewej niska burta i ocean. Łódką cały czas mocno bujało i wiał silny wiatr, więc trzeba było uważać żeby nie wypaść. Po otwarciu drzwi do kibla (to nie była zwykła toaleta), targnął nimi wiatr więc musiałem je mocno trzymać jedną ręką i uważać żeby mną nie rzuciło za burtę. Jak już mi się udało wejść do kibla to zauważyłem że na podłodze też jest woda (przynajmniej miałem taką nadzieję) a w kiblu bulgotała co chwilę brunatna woda (i podnosiła się i opadała w miarę jak nadchodziły fale). Cały czas trzymając jedną ręką przymknięte drzwi które co chwilę przytrzaskiwały mi palce próbowałem włączyć światło. Niestety to nie działało musiałem więc jedną ręką trzymać dalej drzwi lekko uchylone, żeby się nie obsikać (pewnie i tak nie zrobiłoby to już żadnej różnicy po staniu w tej breji, ale to była sprawa honoru), a drugą trzymać interes. Był to nie lada wyczyn, wymagający dużej koordynacji i poczucia równowagi i umiejętności wyczucia fal. Po załatwieniu otworzyłem drzwi i znowu nimi (i w konsekwencji mną) targnął wiatr. Jak już udało mi się je zamknąć, poszedłem z powrotem. Paulina nie zdecydowała się skorzystać z toalety. Byliśmy szczęśliwi jak dopłynęliśmy do Lenakel. Nie mogliśmy się doczekać zejścia na ląd. Ale i to okazało się nie takie proste. Załodze statku zajęło dobre 20 minut cumowanie do nabrzeża (nie obyło się bez zerwania liny). Jak już im się to udało mogliśmy w końcu zejść na ląd. We trójkę usiedliśmy na plaży żeby coś zjeść i zorientować się co dalej. Jak tak sobie siedzieliśmy zaczęli podchodzić do nas miejscowi i zagadywali czy nie potrzebujemy pomocy, czy wszystko jest w porządku, czy mamy gdzie spać. Najpierw postanowiliśmy załatwić sprawę powrotu na Efate (główna wyspa na której znajduje się Port Vila). Po doświadczeniach z łódką postanowiliśmy wracać samolotem. Lotnisko było niedaleko Lenakel więc postanowiliśmy tam najpierw się udać i zarezerwować bilety. W tym czasie zaczepił nas miejscowy facet i spytał czy nie potrzebujemy pomocy. Powiedzieliśmy, że musimy zarezerwować bilet na samolot. On powiedział że zaraz za rogiem jest biuro Air Vanuatu (narodowy przewoźnik) i zaproponował że może nas tam zaprowadzić. Z racji tego że nie chciało nam się chodzić z bagażami, do biura poszedł Andrzej, a Paulina i Andżelik zostały z bagażami. Niestety okazało się że biuro jest zamknięte w weekend i będziemy musieli wrócić w poniedziałek. Jak Andrzej wrócił z powrotem z naszym przewodnikiem, dziewczyny doszły do porozumienia gdzie będziemy spać. W przewodniku znaleźliśmy ośrodek z domkami w całkiem przystępnej cenie i tam też zatrzymamy się na dwa dni. W poniedziałek wrócimy do Lenakel żeby zarezerwować bilety i znaleźć transport na drugą stronę wyspy do wulkanu. Nasz przewodnik zaoferował że pomoże nam znaleźć transport to Evergreen Bungalow (tak się nazywał nasz ośrodek). Znaleźliśmy półciężarówkę która zawiozła nas do Evergreen za 500 vatu od osoby. Po dojechaniu na miejsce, podeszliśmy do recepcji. Tam przywitała nas miła dziewczyna. Spytaliśmy się czy są wolne miejsca i ile kosztują. Ku naszemu zdziwieniu ceny były znacznie wyższe niż te w przewodniku (w przewodniku cena za domek to 3500vatu za jedną osobę i 5500 vatu za dwie osoby, a pani nam powiedziała że za dwójkę trzeba zapłacić 6500vatu). Pokazaliśmy pani przewodnik i spytaliśmy czy możemy dostać taką samą cenę. Pani, po telefonie do kierownika, powiedziała że dobrze (słyszeliśmy jak kierownik powiedział jej że może zrobić co chce). Stanęło na tym że zapłaciliśmy cenę za jedną osobę, czyli 3500 vatu za noc, i Pni pozwoliła nam spać we trójkę w jednym domku. To się nazywają negocjacje!!! W końcu mogliśmy zrzucić manele na dobre. Od razu zarezerwowaliśmy sobie też stolik na lunch i złożyliśmy zamówienie. Wzięliśmy też gorący prysznic (naprawdę tego potrzebowaliśmy po nocy na statku) i przebraliśmy się w czyste ciuchy. Na lunch zjedliśmy po rybie. Później z Pauliną poszliśmy na spacer po plaży, a Andżelik poszła spać. Pod wieczór po spacerze zrobiliśmy sobie herbaty, otworzyliśmy paczkę ciastek i zaczęliśmy planować następny dzień. Spać poszliśmy około 22.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Syl.Tom
Syl.Tom - 2010-05-05 19:54
Realistycznie nie zawsze wyglada dobrze - ale sa i takie miejsca na Naszej Ziemi jak widac Tutaj - straszne jak sobie pomysle, co za Bieda...
 
akleeberg
akleeberg - 2010-05-06 03:11
Wygląda może biednie, ale ludzie są szczęśliwsi niż można sobie wyobrazić, nie mają zmartwień i są bardzo życzliwi...
 
Syl.Tom
Syl.Tom - 2010-05-12 17:17
Tutaj tez jestesmy Szczesliwi.Chyba nawet bardziej.
 
Ma
Ma - 2010-06-14 12:50
Paulinka dlaczego Ty bez wędki !?
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże