Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    W drodze na Tannę
Zwiń mapę
2010
16
kwi

W drodze na Tannę

 
Vanuatu
Vanuatu, Lénakel
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 38880 km
 
Dzisiaj obudziliśmy się podekscytowani wizją podróży na wyspę Tanna i zobaczenia pierwszy raz w życiu na żywo aktywnego wulkanu. Port Vila nie jest miastem w którym warto spędzić więcej niż 2 dni. Nie ma tu specjalnie co robić. Ludzie są bardzo mili i przyjaźni, ale to nie wszystko. Jak usiedliśmy do śniadania Paulina zapaliła świeczkę na Andrzeja urodzinowym torcie w postaci Pomelo (lepszy rydz niż nic;). Po zdmuchnięciu świeczki i pomyśleniu życzenia zjedliśmy śniadanie, zapłaciliśmy za nocleg, spakowaliśmy się i około południa ruszyliśmy na nadbrzeże skąd odpływa nasza krypa. Jak już tam dotarliśmy pani nam powiedziała żebyś my się nie spodziewali że odpłyniemy o czasie, czyli o 15, bo to się jeszcze nigdy nie zdarzyło ;). Ludzie mają tutaj inne poczucie czasu. Specjalnie się tym nie przejmowaliśmy. Andrzej poszedł jeszcze kupić coś do jedzenia na drogę (owoce, bagietki i coś na obkład), ciastka i wodę pitną (4x2l wody – tak na wszelki wypadek bo nie wiedzieliśmy czego się spodziewać na Tannie). Kupiliśmy też maski i fajki żebyśmy mogli pooglądać rafę koralową. Po powrocie nie pozostało nam nic innego jak czekać. Do 15 specjalnie nic się nie działo poza tym, że przybywało ludzi i towaru, który chyba będzie ładowany na łódkę. Przed 15 przyszła też dziewczyna (jedyna biała oprócz nas). Była to Andżelik (Francuzka w wieku Pauliny). Trochę pogadaliśmy i przypadliśmy sobie do gustu. Okazało się że ona nie miała żadnych konkretnych planów i namiarów na nocleg na Tannie, więc pewnie będziemy szukać noclegu razem. Tymczasem przy łódce zaczął się mały ruch. Zaczęli ładować towary (te co miały iść na łódkę były oznaczone pomarańczową farbą). Po oznaczeniu i załadowaniu wszystkiego, podszedł do nas pan i powiedział że możemy zanieść plecaki na „pokład pasażerski” (na tyle łodzi była zadaszona część górnego pokładu z ławkami dokoła i jakimiś plandekami mającymi chyba chronić przed deszczem – normalnie jak w klasie biznes;) i oznaczył je farbą. Po zaniesieniu plecaków zeszliśmy z powrotem na ląd. Wszyscy zebrali się przed krypą. Po chwili kapitan i jego pomocnicy (cała obsługa była miejscowa) z poważnymi minami zaczęli wyczytywać imiona z listy, żeby mieć pewność kto wchodzi na pokład. Trwało to trochę, bo nie wszyscy się zgłaszali od razu lub wchodziła za dużo osób na raz. My nie mieliśmy problemu. W sumie było trochę śmiechu. W końcu po prawie 2 godzinach spóźnienia odbiliśmy od brzegu. Po wypłynięciu na pełne morze, na horyzoncie pojawiły się granatowe chmury – nie wróżyło to nic dobrego. Ulokowaliśmy się jakoś na pokładzie pomiędzy Ni-vanuatu (tak nazywa się lokalną ludność). Wszyscy coś tam świergolili w swoich lokalnych językach, śmiali się i co chwilę wznosili jakieś okrzyki. Generalnie atmosfera była bardzo fajna. Paru facetów podeszło do nas i zaczęło się wypytywać co tu robimy, dlaczego płyniemy łódką a nie lecimy samolotem, jakie mamy plany itp. Wszyscy byli zdziwieni jak mówiliśmy że samolot był dla nas za drogi. Generalnie wszyscy cieszyli się że wracają do domu bo Port Vila jest bardzo droga, nie warto w niej spędzać więcej czasu niż potrzeba na załatwienie swoich spraw i generalnie u siebie jest najlepiej. My zjedliśmy też jakąś kolację i podzieliliśmy się owocami z sąsiadami. Na horyzoncie zaczęło się błyskać – oznaczało to że nie unikniemy deszczu. Pomału zaczęło się robić ciemno i wszyscy pomału zaczęli układać się spać. Niektórzy pili kavę (lokalny trunek, robiony z korzenia kavy, nie próbowaliśmy go jeszcze więc nie wiemy jakie ma działanie – słyszeliśmy że bardzo relaksuje i wycisza, pewnie dlatego miejscowi stosują go przeciw nadciśnieniu), inni jeszcze rozmawiali, jeszcze inni byli przewieszeni przez barierki i malowali burtę ;) Fale były dość duże i wiał silny wiatr, dlatego statek płynął zygzakiem żeby uniknąć wysokich fal. Nas na szczęście nic nie ruszało. Z Pauliną rozłożyliśmy karimaty, wyciągnęliśmy śpiwory i poszliśmy spać na podłodze pokładu. I to był nasz błąd. W czasie jak spaliśmy zaczęło padać. Na pokładzie zaczęła się zbierać woda, która nie miała którędy spłynąć za burtę. Na szczęście Andrzej obudził się w porę. Woda nie dotarła jeszcze do naszych karimat, ale zaczęła podmywać plecaki. Obłożyliśmy je więc od spodu pokrowcem i wciągnęliśmy głębiej na pokład. Wody zaczęło szybko przybywać więc usiedliśmy na jednej karimacie, a drugą osłanialiśmy się od wody która hulała prawie po całym pokładzie skutecznie wymywając wszystkie brudy. Po jakimś czasie dach też zaczął przeciekać w niektórych miejscach (był zrobiony z blachy falistej i przeciekał głównie na złączeniach. Zarzuciliśmy więc na siebie poncha i tak siedzieliśmy we dwójkę jedną ręką trzymając plecaki. Po jakimś czasie ścierpliśmy więc Paulina podjęła decyzję o przejściu na ławkę na której nikt nie siedział – głównie dlatego że padał tam deszcz i wiał wiatr – i opatuliła się ponchem, zarzuciła kaptur na głowę i poszła spać. Trochę się bała żeby nikt na nie zwrócił treści swego żołądka bo siedziała na linii strzału, ale nic takiego się nie stało. Andrzej został na karimacie z jednym okiem przymkniętym, a drugim pilnującym żeby woda się nie wlewała na karimatę i plecaki. Tak jakoś przetrwaliśmy do rana.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
kk
kk - 2010-05-02 11:23
Ja bym na tą krypę nie wsiadła za żadne skarby świata. Trochę już w życiu przepłynęłam i chyba mam zbyt dużą wyobraźnię. Mielibyście ze mną kłopot :))))
 
akleeberg
akleeberg - 2010-05-02 14:14
Urodzinki miałem super ;)
 
Syl.Tom
Syl.Tom - 2010-05-05 19:51
Zdjecia wygladaja Niesamowicie. Ostre Spojrzenie na rzeczywistosc.
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże