Rano wstaliśmy około 7. Wzięliśmy prysznic i zjedliśmy z Baśką śniadanie (Pascal poszedł już do pracy, a Henryk do szkoły). Skorzystaliśmy trochę z internetu, żeby poszukać miejsca na couchsurfing w Tokyo (tydzień w którym tam będziemy to jest Złoty Tydzień, narodowe święto w Japonii, więc wszyscy mają wolne i podróżują, w związku z tym nie jest łatwo coś znaleźć). W końcu dostaliśmy pozytywną odpowiedź. W pierwszym zdaniu w mailu dziewczyna napisała że nam bardzo współczuje z powodu rozbicia się samolotu prezydenckiego (trochę nas to zaskoczyło, ale było bardzo miłe). Przed południem do Baśki przyjechało jakiś dwóch facetów z rady urzędu miasta w sprawie jej podania o plantację wanilii. My mieliśmy czas żeby nadgonić trochę bloga ;) Około 13 zrobiliśmy lunch. W całym zamieszaniu Baśka zapomniała, że o 12 miała pojechać odebrać Henryka ze szkoły. Jak już wróciła to zjedliśmy lunch. Chcieliśmy wyjechać około 14 żeby na łódkę wrócić wcześniej i zrobić pranie. Nie udało sie nam. Znowu rozgadaliśmy się z Baśką i trudno było skończyć. W końcu zebraliśmy się około po 17. Baśka podrzuciła nas jeszcze kawałek, bo akurat jechała do znajomych. Na stopa w drogę powrotną też nie czekaliśmy długo. Po 10 minutach byliśmy już w drodze do Noumei. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do sklepu b po bagietkę na śniadanie i popłynęliśmy na łódkę. Po dwóch dniach niespodziewanych przygód i bardzo miło spędzonym tygodniu z Paulem niestety przyszedł czas rozstania. Jutro lecimy już na Vanuatu.