Rano, po śniadaniu popłynęliśmy na Cat Ba Island. Tam zeszliśmy z łódki i pojechaliśmy autobusem do Cat Ba National Park, gdzie poszliśmy na krótki spacer do wierzy widokowej z której rozciągał się piękny widok na wyspę. Na szczycie Paulinę rozbolała głowa więc na wierzę wszedł tylko Andrzej. Sama wieża nie jest w zbyt dobrym stanie. Barierki na samym szczycie były dość mocno przerdzewiałe, miejscami trzymały się tylko na słowo honoru. Po około 2 godzinach wróciliśmy do autobusu i pojechaliśmy dalej do miejscowości Cat Ba do hotelu. Tam przydzielono nam pokoje i koło południa zjedliśmy lunch. Popołudniu popłynęliśmy na wycieczkę na Monkey Island. W sumie poza plażą i małpami nic tam nie ma. Makaki zamieszkujące tą wyspę są dość wścibskie i psotliwe. Widzieliśmy jak ukradły ręcznik i butelką z wodą nieuważnym turystom. Tuż przed naszym powrotem do hotelu przypłynęła kolejna łódka z turystami. Jeden koleś przywiózł ze sobą kiść bananów i zaczął je rzucać małpą. Te rozbestwiły się jeszcze bardziej i w końcu jedna z nich rzuciła się na właściciela bananów i podrapała go po nodze. Ludzie jednak często są bezmyślni i zapominają, że to nie domowe zwierzęta. Po powrocie do hotelu zjedliśmy obiad i później mieliśmy czas dla siebie. Jakoś nie kusiło nas spędzenie kolejnego wieczoru przy karaoke, więc wróciliśmy do pokoju i obejrzeliśmy jakiś film w telewizji.