Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    Bangkok
Zwiń mapę
2010
20
wrz

Bangkok

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 58949 km
 
Dzisiaj wstaliśmy przed 7, ponieważ musieliśmy pojechać do ambasady Wietnamskiej starać się o wizę i nie wiemy czy będą kolejki i jak długo nam zajmie załatwianie wszystkich formalności. Najpierw jednak chcieliśmy pojechać do Tajlandzkiego biura emigracyjnego, spytać się czy istnieje możliwość dostania tutaj darmowej wizy na grudzień, ale pani w okienku powiedziała nam, że będziemy musieli się o nią starać poza Tajlandią. Pojechaliśmy więc do ambasady wietnamskiej. Tam na szczęście było całkiem pusto, więc składanie podania zajęło nam jakieś 20 minut. Tutaj spotkaliśmy też chłopaka z promu. Widać nie udało mu się załatwić wizy wczoraj, musiał więc zmienić datę wylotu i starać się o ekspresową wizę. Całe to zamieszanie kosztowało go sporo pieniędzy. Po załatwieniu wszystkich formalności poszliśmy razem na kawę i na lunch. Później poszliśmy do centrum handlowego, bo z Pauliną chcieliśmy kupić jakieś ciuchy bo niektóre z tych co mamy nie nadają się już do noszenia. Po drodze do centrum zaczepił nas jakiś facet i powiedział, że w sumie centrum jest otwarte tylko do 14 bo jest jakieś święto i wszyscy idą się modlić i że w sumie będzie lepiej jak pójdziemy na zakupy gdzie indziej. Grzecznie podziękowaliśmy za informacje, ale i tak postanowiliśmy iść do tego samego sklepu bo pan nie brzmiał jakoś przekonująco. W sumie centrum handlowe było otwarte dużo dłużej niż do 14, więc nie bardzo wiedzieliśmy o co temu facetowi chodziło. Tutaj niestety musieliśmy się rozstać z naszym znajomym, bo musiał wracać do ambasady, żeby odebrać paszport. My kontynuowaliśmy nasze zakupy i udało nam się kupić jakieś koszulki dla Andrzeja. Wcześniej June przesłała nam smsa z informacją, że udało jej się załatwić dla nas wizytę u dentysty na dzisiaj na 17 (Paulinie doskwierał ból w zębie, więc postanowiliśmy nie czekać dłużej na rozwój sytuacji bo w następnych krajach służba zdrowia nie jest na najwyższym poziomie). Na szczęście obyło się bez wiercenia, więc do domu wróciliśmy w dobrych nastrojach. W domu czekał już na nas obiad. Później razem z June i jej rodziną siedzieliśmy w kuchni przy stole i rozmawialiśmy o naszych dalszych planach, o naszym domu itp. Poczuliśmy się jak u siebie. Wieczór był bardzo sympatyczny i zleciał nam dość szybko. Spać poszliśmy około północy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Ma
Ma - 2010-10-02 18:34
Jak dobrze, że na szlaku Waszej podróży macie znajomych i możecie się u nich zatrzymać!
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże