Dzisiaj wstaliśmy przed 7, ponieważ musieliśmy pojechać do ambasady Wietnamskiej starać się o wizę i nie wiemy czy będą kolejki i jak długo nam zajmie załatwianie wszystkich formalności. Najpierw jednak chcieliśmy pojechać do Tajlandzkiego biura emigracyjnego, spytać się czy istnieje możliwość dostania tutaj darmowej wizy na grudzień, ale pani w okienku powiedziała nam, że będziemy musieli się o nią starać poza Tajlandią. Pojechaliśmy więc do ambasady wietnamskiej. Tam na szczęście było całkiem pusto, więc składanie podania zajęło nam jakieś 20 minut. Tutaj spotkaliśmy też chłopaka z promu. Widać nie udało mu się załatwić wizy wczoraj, musiał więc zmienić datę wylotu i starać się o ekspresową wizę. Całe to zamieszanie kosztowało go sporo pieniędzy. Po załatwieniu wszystkich formalności poszliśmy razem na kawę i na lunch. Później poszliśmy do centrum handlowego, bo z Pauliną chcieliśmy kupić jakieś ciuchy bo niektóre z tych co mamy nie nadają się już do noszenia. Po drodze do centrum zaczepił nas jakiś facet i powiedział, że w sumie centrum jest otwarte tylko do 14 bo jest jakieś święto i wszyscy idą się modlić i że w sumie będzie lepiej jak pójdziemy na zakupy gdzie indziej. Grzecznie podziękowaliśmy za informacje, ale i tak postanowiliśmy iść do tego samego sklepu bo pan nie brzmiał jakoś przekonująco. W sumie centrum handlowe było otwarte dużo dłużej niż do 14, więc nie bardzo wiedzieliśmy o co temu facetowi chodziło. Tutaj niestety musieliśmy się rozstać z naszym znajomym, bo musiał wracać do ambasady, żeby odebrać paszport. My kontynuowaliśmy nasze zakupy i udało nam się kupić jakieś koszulki dla Andrzeja. Wcześniej June przesłała nam smsa z informacją, że udało jej się załatwić dla nas wizytę u dentysty na dzisiaj na 17 (Paulinie doskwierał ból w zębie, więc postanowiliśmy nie czekać dłużej na rozwój sytuacji bo w następnych krajach służba zdrowia nie jest na najwyższym poziomie). Na szczęście obyło się bez wiercenia, więc do domu wróciliśmy w dobrych nastrojach. W domu czekał już na nas obiad. Później razem z June i jej rodziną siedzieliśmy w kuchni przy stole i rozmawialiśmy o naszych dalszych planach, o naszym domu itp. Poczuliśmy się jak u siebie. Wieczór był bardzo sympatyczny i zleciał nam dość szybko. Spać poszliśmy około północy.