Rano wstaliśmy około 10. Dzisiaj postanowiliśmy przejść się po mieście. Dołączyła do nas Aga. Niestety sama bo jej chłopak miał jeszcze gorączkę (przyjechał z nią z Indii), więc postanowił dojść do siebie najpierw, tym bardziej, że mieli w planach jeszcze wrócić do Singapuru później. Najpierw poszliśmy zjeść śniadania, bo na pusty żołądek ciężko się zwiedza. Później wolnym spacerkiem przeszliśmy się do centrum. Tam byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, ponieważ jest bardzo dużo odnowionych starych, tradycyjnych zabudowań wmieszanych w nowoczesne wieżowce. Początkowo przypuszczaliśmy, że Singapur będzie nam przypominał Tokio, ale tak nie było. Jest tutaj znacznie więcej przestrzeni i zieleni, więc nie czuć tak bardzo ogromu miasta i nie przytłacza ono tak jak Tokio. Również w Chinatown większość budynków jest dobrze utrzymana. Niektórym to się nie podoba, bo wolą, jak Chinatown jest lekko brudne , zaniedbane i śmierdzące, bo wtedy ma swój urok, nam jednak bardzo się ta część miasta spodobała. Jest tuaj bardzo dużo urokliwych i klimatycznych budynków w których są knajpki i przeróżne sklepy z chińskimi wyrobami, ciuchami (można sobie też uszyć np. garnitur na zamówienie), elektroniką i innymi pierdołami. W to wszystko wmieszane są świątynie. Także hinduskie. Generalnie w Singapurze jest bardzo duża różnorodność kulturowa. Razem żyją tutaj malajowie, chińczycy, arabowie, hindusi i katolicy i jakoś nie mają problemów żeby się ze sobą dogadać. Spacer w Chinatown bardzo nam się podobał. Pod wieczór poszliśmy nad rzekę. Tam poczekaliśmy na zachód słońca i aż się trochę ściemni. Później poszliśmy nad zatokę, gdzie znajduje się między innymi Merlion, symbol Singapuru. Jest to ryba o głowie lwa. Stąd widać też ładnie podświetlone budynki i wieżowce, w tym między innymi teatr (jego dach przypomina strukturę łupiny Durian) oraz trzy wieżowce, które są połączone olbrzymim balkonem na 57 piętrze (Sands Skypark),na którym znajduje się najdłuższy na świecie basen zbudowany nad ziemią. W drodze powrotnej przeszliśmy też ulicą, na której odbywa się nocny wyścig F1. W jednym z przejść podziemnych widzieliśmy też jak zbierają się grupki ludzi i ćwiczą różne tańce od jakiś indyjskich po breakdance. Po całym dniu chodzenia byliśmy trochę zmęczeni więc do domu wróciliśmy pociągiem.