Dzisiaj rano, po śniadaniu, John podwiózł nas na dworzec autobusowy, skąd pojechaliśmy do Sandakan. Na miejsce dojechaliśmy koło 16. W Sandakan autobus nie dojeżdża do samego centrum tylko zatrzymuje się na przedmieściach, więc dalej trzeba jechać albo taksówką (10 ringit) albo lokalnym autobusem (1 ringit). My wzięliśmy lokalny autobus (w postaci minibusa). Dojechaliśmy na kolejny dworzec, tym razem już w centrum. Po drodze mijaliśmy jakieś hotele i schroniska, więc nie musieliśmy daleko szukać zakwaterowania. Zrobiliśmy rundkę i znaleźliśmy b&b w samym centrum za 35 ringit za pokój (całkiem przystępnie). W recepcji dowiedzieliśmy się, że organizują tutaj również różne wycieczki. Wstępnie zaplanowaliśmy sobie, że jutro pojedziemy do Sepilok, gdzie znajduje się centrum rehabilitacji orangutanów, a w poniedziałek nad rzekę Kinabatangan, na dwie noce, na której organizowane są rejsy małymi łódkami o świcie i wieczorem w poszukiwaniu różnych małp i innych zwierząt. Po zrzuceniu bagaży poszliśmy się przejść w poszukiwaniu miejsca na obiad. Wybraliśmy jedną z knajpek nad zatoką. W sumie jedzenie byłoby smaczne gdyby obsługa szybciej je podawała (nasze porcje były lekko wysuszone od lamp podgrzewających). Ale nie było tragicznie. W czasie obiadu, w końcu odezwała się Brenda (Andrzej pracował z nią w Edynburgu). Napisaliśmy do niej maila w kwietniu, ale bez odpowiedzi. Dowiedzieliśmy się więc w której części Malezji mieszka wiec będziemy musieli zaplanować naszą podróż i podać jej datę kiedy do niej przyjedziemy. Z tego powodu jutro zostaniemy w Sandakan żeby poczytać przewodnik i zdecydować się co zobaczyć. Po obiedzie wróciliśmy do pokoju. Spać poszliśmy w miarę wcześnie bo byliśmy trochę zmęczeniu po kilku krótkich nocach.