Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    Island hopping
Zwiń mapę
2010
27
cze

Island hopping

 
Filipiny
Filipiny, El Nido
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 52409 km
 
Dzisiaj od rana świeciło słońce. Wstaliśmy o 7 zjedliśmy śniadanie i przed 9 byliśmy już gotowi do wypłynięcia. Razem z nami na wycieczkę płynęło jeszcze dwóch facetów z Południowej Korei i para z Filipin (oni spali chyba w innym miejscu). Pierwszy przystanek był na wyspie Mantiloc, jakieś 45 minut łódką. Jak podpływaliśmy do wyspy dość mocno się wypłyciło. Wpłynęliśmy w wąski przesmyk między skałami. Po chwili. Po lewej stronie za skał wyłoniła się niespodziewanie Ukryta Plaża (Hidden Beach). Lekko nam szczęki opadły. Biały piasek, palmy itp. Łódź zostawiliśmy na plaży i poszliśmy popływać razem z jednym z przewodników. Trochę zaczęło kropić ale nie przeszkadzało nam to w podziwianiu pięknych, kolorowych rybek. Rafa była tutaj bardzo zniszczona. Jak sie później okazało przez łowienie na dynamit i ostatnio również przez plagę rozgwiazdy o nazwie Korona Cierniowa. Żywi się ona koralowcami. Jedna dorosła rozgwiazda, w ciągu roku jest w stanie zjeść koralowce na powierzchni do 6 m2 (czyli bardzo dużo, biorąc pod uwagę szybkość z jaką rosną koralowce). Jeżeli na rafie jest ich kilkaset (albo więcej) to sieją one straszne spustoszenie. Są one straszną plagę również na Wielkiej Rafie w Australii i na Morzu Czerwonym. Nie jest się łatwo pozbyć tych rozgwiazd. Mają one dużo kolcy z jakimś jadem. Oprócz tego jeżeli podzieli się ją na kilka kawałków to z każdego odrodzi sie nowa rozgwiazda. Trzeba je więc wyławiać pojedynczo lub wstrzykiwać jakąś trucizną, która je zabija, ale nie wpływa negatywnie na otoczenie. Żeby było łatwiej to jest to zwierze żerujące głównie w nocy. W miejscu w którym pływaliśmy były tylko malutkie skupiska odradzających się koralowców. Reszta była szaro brązowa. Brak pięknych korali rekompensowały za to stada kolorowych rybek w różnych odcieniach tęczy i różnych kształtów i rozmiarów. Paulina postanowiła wrócić na łódkę wcześniej (po widokach rafy w Port Burton nie podobało się jej tutaj zbytnio). Reszta została jeszcze w wodzie. Paulina bardzo się ucieszyła kiedy wszyscy wrócili na łódkę i odpłynęliśmy z plaży, bo było na niej strasznie dużo komarów. Od strony archipelagu, morze było bardzo spokojne i bez dużych fal (zupełnie nie do poznania). Aby dotrzeć do następnego miejsca musieliśmy opłynąć wyspę Mantiloc i dotrzeć na drugą stronę, od pełnego morza. Tam zatrzymaliśmy się przed stromymi klifami. Od strony morza fale były większe, więc trochę kołysało. Nie specjalnie wiedzieliśmy gdzie tutaj będziemy pływać (woda była głęboka, wiec rafy nie zobaczymy, z jednej strony pełne morze a z drugiej klify o które rozbijały sie fale). Po chwili nasz przewodnik zakomunikował, że w klifie jest dziura przez którą przepłyniemy na Sekretną Plażę (Secret Beach). Jak wskoczyliśmy do wody Paulinie maskę wypełniły oczy i nie chciała płynąć dalej. Woda była krystalicznie czysta i było idealnie widać dno na dobrych 10 metrach . Nasz przewodnik popłynął pierwszy i stanął w dziurze żeby pomagać reszcie przepłynąć na drugą stronę. Nie był to pewnie najlepszy czas na przepłynięcie, ale wszystkim sie udało. Przewodnika co chwilę nakrywała fala, więc trzeba było wyczekać odpowiedni moment, dać nura i przepłynąć na drugą stronę. Po drugiej stronie wypłynęliśmy w zupełnie osłoniętej od morza zatoczce. Plaży nie było za dużo bo był akurat przypływ. Tutaj rafa też była strasznie zniszczona, ale było sporo fajnych, kolorowych rybek. Trochę popływaliśmy, po czym wróciliśmy na drugą stronę. Paulina stwierdziła że będzie jej ciężko płynąć pod fale. Chwyciła więc Andrzeja za nogę, a on musiał wiosłować do łódki za dwoje. Jak dopłynęliśmy do łódki Paulina powiedziała, że było takie tempo, że aż zadyszki dostała (ciekawe od czego, chyba od machania drugą, wolną ręką). Jak wszyscy weszli na łódkę popłynęliśmy na plażę, na wyspie Tapiutan, gdzie nasi przewodnicy przygotowali dla nas lunch. Andrzej poszedł się przejść i porobić jakieś zdjęcia. Po chwili zbiegł ze skarpy z powrotem na plażę, w pośpiechu schował aparat i czym prędzej wskoczył do wody wymachując do tego rękoma. Okazało się, ze dopadła go chmara komarów. Chwilę później to samo zrobił jeden z Koreańczyków, który leżał na plaży, wydając przy tym śmieszne okrzyki. Przez dłuższą chwilę nie wychodziliśmy z wody (dopóki komary nie dały za wygraną). Później wzięliśmy maski o poszliśmy popływać. Po kilkudziesięciu minutach przewodnicy oznajmili ze lunch jest gotowy. Przygotowali nam świeżutkie ryby, kałamarnice i małe ośmiornice z grilla, do tego ryż, sos sojowy z przyprawami, sałatka z ogórków i pomidorów, a na deser soczysty arbuz. Posileni weszliśmy na łódkę i przepłynęliśmy przez wąski przesmyk na wyspę Matinloc gdzie poszliśmy zobaczyć kaplice Matinloc. Raz do roku odbywa się tutaj jakaś uroczystość. Po krótkim spacerze, przepłynęliśmy z powrotem na wyspę Tapiutan, gdzie zacumowaliśmy łódkę i poszliśmy popływać. Tutaj widoki były podobne do poprzednich, więc nie było żadnych nowości. Po powrocie na łódkę popłynęliśmy z powrotem do El Nido zatrzymując się jeszcze po drodze na wyspie Helikopter (z podobnym rezultatem). Do domku wróciliśmy po 16. Po krótkiej drzemce poszliśmy jeszcze na plażę zobaczyć zachód słońca i kupić coś do jedzenia. Spać poszliśmy dość wcześnie, bu jutro rano wcześnie pobudka, bo o 8.30 mamy autobus z powrotem do Puerto Princesa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Ma
Ma - 2010-08-01 22:26
Piękne zdjęcia, co za błękity!!!
Siedzę sobie i oglądam, uczta!!!
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże