Przez następne dwa dni w sumie nic ekscytującego się nie działo. W środę trochę poleniuchowaliśmy, bo nas mięśnie bolały po wczorajszej wycieczce. W czwartek wybraliśmy się na spacer po okolicy. Zahaczyliśmy też o sklep i kupiliśmy świeże jarzynki na sałatkę na obiad. W sklepie spotkaliśmy siostrę zakonną ze złotymi zębami z Polski, która już od 9 lat mieszka w Manili i pracuje w ośrodku który pomaga młodym, skrzywdzonym przez los dziewczynom wyjść na prostą i przygotowuje do samodzielnego życia. Udało nam się tez wyprowadzić bloga na prostą (tylko zdjęcia musimy uzupełnić, ale musimy mieć lepsze łącze). Skontaktowaliśmy się też z ludźmi z cs na Borneo i w Singapurze z pozytywnym rezultatem. Jutro jedziemy nocnym autobusem do Manili.