Do Hiroshimy mieliśmy przyjechać o 8 rano. Przyjechaliśmy o...6!!! Musieliśmy więc przesiedzieć dwie godziny na dworcu bo nasze schronisko otwierali dopiero od 8. Zjedliśmy sobie małe śniadanie, posiedzieliśmy i przed 8 zebraliśmy się do schroniska. Tam zameldowaliśmy się, zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy w miasto. Poszliśmy też do informacji turystycznej. Chcieliśmy jechać do Miyajimy (wyspa koło Hiroshimy ze znaną bramą stojącą w wodzie), ale nie wiedzieliśmy ja tam dojechać. Pani w informacji sprzedała nam bilet łączony na tramwaj i prom (wyszło nas trochę taniej). W tramwaju poszliśmy za przykładem Japończyków i zdrzemnęliśmy się. Żeby się rozbudzić na Miyajimie kupiliśmy sobie w maszynie gorącą kawę z mlekiem w...puszce. Była nawet całkiem smaczna (do wyboru są różne kawy i herbaty i wszystko ciepłe!!!). Jak Paulina otworzyła paczkę z ciastkami, to przyczepił się do niej jelonek (pełno ich tutaj) i nie chciał się odczepić (Andrzej zrobił się zazdrosny ;). Bardzo nam się tutaj podobało. Mimo sporej ilości ludzi i wycieczek szkolnych można znaleźć zakątki gdzie nie ma nikogo. Teren wyspy jest dość górzysty i pokryty sporą ilością ścieżek, którymi można dojść do ciekawie położonych świątyń. Cały dzień spędziliśmy chodząc po wyspie. Weszliśmy tez do Itsukushima Shrine. Ta świątynia położona jest samym brzegiem morza. Zbudowana jest ona na palach. W czasie przypływu wygląda jakby unosiła się na wodzie. W czasie jak tam byliśmy przypływ nie był zbyt wysoki więc nie cała świątynia była w wodzie (może innym razem;). Na wyspie zostaliśmy do zachodu słońca, który oglądaliśmy przy Torii zanurzonej w wodzie. W czasie drogi powrotnej do schroniska przeszliśmy też przez park pokoju, upamiętniający zrzucenie bomby atomowej. W parku stoi budynek, który znajdował się niemalże w epicentrum wybuchu (bomba wybuchła 150 m od budynku, 600 m nad ziemią). W nocy budynek zrobił na nas spore wrażenie. Następnego dnia postanowiliśmy przejść się po Hiroshimie. Zaczęliśmy od parku pokoju. Park został stworzony nie po to aby upamiętnić ofiary ale również aby utrwalić horror jaki niesie ze sobą broń atomowa i nawoływać do pokoju. W parku jest sporo pomników, między innymi upamiętniający dzieci które zginęły w wyniku chorób popromiennych. Mimo że część pomników została wzniesiona w latach 60 (są betonowe i brakuje im polotu) cały park robi dość duże wrażenie. Jest trochę fotografii sprzed bombardowania więc można zobaczyć jak miasto wyglądało wcześniej. Później poszliśmy też zobaczyć zamek w Hiroshimie (ale tylko z zewnątrz). Jest to rekonstrukcja zamku który został zniszczony podczas wojny.
Z racji tego, ze chleb tutaj jest dość drogi, nie wspominając o obkładzie szukaliśmy jakiejś alternatywy do kanapek. W sklepach widzieliśmy tutaj kulki ryżowe z różnym wypełnieniem i zawinięte w trawę morską (po japońsku onigiri). Postanowiliśmy spróbować zrobić je sami. W sklepie kupiliśmy ryż i paczki z jakimiś mieszankami, które się dodaje do ugotowanego ryżu. Było to całkiem smaczne, tańsze niż kanapki i zapychało na długo.
Ostatniego dnia poszliśmy na krótki spacer po mieście, zrobiliśmy zakupy i wieczorem poszliśmy z powrotem na dworzec na następny nocny autobus, tym razem do Osaki.