Geoblog.pl    akleeberg    Podróże    New Zealand, Australia and SE Asia 2010    Port Vila
Zwiń mapę
2010
28
kwi

Port Vila

 
Vanuatu
Vanuatu, Port Vila
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 39186 km
 
Na dzisiaj Billi zorganizował dla nas transport do Port Vila. Jego ojciec kupuje ryby od ludzi z Lelepy i sprzedaje je w Port Vila na targu. Brat Billego pomaga w tym interesie. Na drugi brzeg zabraliśmy się łódką, która przewozi miejscowych, którzy jadą do pracy. Musieliśmy więc wstać około 5 rano. Ruth już się krzątała przy garach. Paulina zrobiła kanapki (Andrzej już mógł normalnie jeść, choć był jeszcze trochę głuchy) i kawę. Po śniadaniu przyszedł czas na pożegnanie się. Przyszło to, nie tylko nam, bardzo ciężko. Wyściskaliśmy rodziców Ruth (ojciec uronił nawet kilka łez, czym Ruth była bardzo zaskoczona). Widać było że nie tylko nam jest ciężko się pożegnać. Od Ruth dostaliśmy w podarku tradycyjną suknię dla Pauliny i tradycyjną koszulę dla Andrzeja (oboje wyglądamy w nich szałowo ;). Ruth jechała z nami do Port Vila do lekarza (miesiąc temu w lesie, podczas rąbania drzewa, siekiera spadła jej z trzonka i uderzyła ją w wierzch stopy, stopa jej spuchła i rana zaczęła się babrać, Paulina któregoś dnia spytała czy może to zobaczyć i jak to zrobiła to się przestraszyła – rana była zaropiała i spuchnięta dookoła z martwą skórą – i namówiła Ruth żeby pojechała do lekarza do Port Vila żeby to obejrzał). Billi przyszedł po nas i poszliśmy w stronę łódki. Po przepłynięciu na drugą stronę wsiedliśmy do ciężarówki i pojechaliśmy do Port Vila. Tam brat Billego podrzucił nas i Ruth do Hibiskus Motel (nie pojechaliśmy już do pana Lorenzo po poprzednich przygodach). Tam zameldowaliśmy się, zostawiliśmy bagaże (nasz pokój będzie gotowy popołudniu) i poszliśmy z Ruth do lekarza (Ruth poprosiła nas, a raczej Paulinę żeby poszła z nią). Lekarz przypisał jej penicylinę, żeby zwalczyć zakażenie rany. Po zażyciu całej serii będzie musiała wrócić i lekarz założy jej szwy. Po wizycie poszliśmy na targ żeby kupić jakieś owoce na drugie śniadanie i poszliśmy usiąść nad brzegiem zatoki. Później poszwędaliśmy się jeszcze z Ruth po straganach z pamiątkami. Zrobiło się już wczesne południe więc udaliśmy sie w kierunku motelu. Niestety po drodze musieliśmy rozstać się z Ruth, która musiała pozałatwiać jeszcze swoje sprawy przed powrotem na Lelepę. Nie było łatwo. W motelu odebraliśmy klucze do naszego pokoju. Rozłożyliśmy się i podłączyliśmy laptopa bo po raz pierwszy od dwóch tygodni mieliśmy dostęp do internetu. Pod wieczór poszliśmy jeszcze na targ zjeść obiad i przejść się po centrum. Po drodze kupiliśmy jakieś pamiątki i owoce na jutro. Do motelu wróciliśmy wieczorem i poszliśmy spać. Jutro lecimy do Japonii.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
MaTa
MaTa - 2010-05-15 22:02
Po powrocie z naszego wyjazdu chłoniemy Wasz dziennik podróży, pełna egzotyka i dziewicza przyroda, trafiacie na niesamowitych serdecznych, gościnnych ludzi. Tylko Andrzejowe ucho, które w Australi, zresztą też po kąpieli, dało Mu do wiwatu nie wie jak się zachować!!!
Ściskamy mocno, mocno naszych globtroterów!
Andrzeja dodatkowo imieninowo!
 
 
zwiedzili 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 273 wpisy273 339 komentarzy339 2533 zdjęcia2533 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże