Znowu obudzeni przez koguty, dzisiaj UWAGA wstajemy razem. Andrzej powiedział, że już jest trochę lepiej (już tak bardzo nie boli, ale jest jeszcze spuchnięte no i jest lekko głuchy na prawe ucho) i nie ma temperatury. Więc po śniadanku postanowiliśmy pójść na krótki spacerek i zobaczyć kawałek wyspy. Brat Ruth – John przyniósł nam kokosy takie do picia (inne od tych które używają do gotowania), żeby nam troszkę humory poprawić. Musimy przyznać, że były przepyszne. Jak wróciliśmy Ruth nam powiedziała, że w związku z tym, że to jest nasza ostatnia noc wraz z nimi, jej ojciec w nocy popłynął na łowy i złowił parę świeżych ryb by przyrządzić laplap – tradycyjną potrawę. Andrzej się bardzo ucieszył bo w końcu mógł zrobić coś innego niż leżeć w łóżku więc z Ruth zapędziłyśmy go do rozłupywania i ucierania kokosów, a później do krojenia laplap. Jak laplap był już gotowy, Ruth poprosiła żeby Andrzej go pokroił. Zeszło się dużo ludzi, głównie mężczyzn z okolicznych domów i patrzyło z dużym zdziwieniem co się dzieje. Jak się później okazało krojenie laplap jest typowo żeńską pracą i żaden mężczyzna tego nie tyka...Generalnie było dużo śmiechu. Jak się również później okazało to nie była jedyna rewolucja jaką wprowadziliśmy. Mianowicie miejscowi ludzi zaczęli poważnie myśleć o tym by budować jakieś domki letniskowe dla turystów by mieć jakiś przychód. Nawet jedna kobieta powiedziała, że w piątek jedzie do stolicy do biura turystycznego przedstawić swoją broszurę i cennik by mogli ją umieścić na liście dostępnych zakwaterowań. Inni zaczęli planować gdzie mogą zabrać przyszłych turystów, bądź zaczęli budować łodzie by można ich było zabrać na ryby. Mamy tylko nadzieję, że Lelepa nie straci swojego uroku przez napływ turystów i inni też będą mogli doświadczyć tego samego co my (no może bez tych chorubsk;). Bardzo zżyliśmy się z Ruth i jej rodziną i ciężko nam będzie się jutro rozstać. Szkoda tylko że Andrzej większość czasu tutaj przeleżał w łóżku.